odrabianie zaległości - cd. ale chyba tym razem zacznę od najświeższych, a później się cofnę.
więc: Londyn, czerwiec 2014.
chyba nie muszę dodawać nic więcej. kocham to miasto i już. to jest moje miejsce na ziemi, tuż obok Prowansji. (zresztą, po ilości zdjęć można wnosić...a selekcja była BARDZO ostra. bardzo bardzo. bardzo).
na początek Camden Town, z Camden Market. ulubiony.
a później sobie zeszłam...do stacji metra Tufnell Park. na górze jest napisane, ile schodów trzeba pokonać (tak, jest winda, ale...).
i coś, co w Londynie kocham najbardziej - włóczenie się. bez planu i celu. (tego dnia jakieś 25 km w nogach).
najlepsze lody ever. sorbet czekoladowy, solony karmel...
a taki się przyszedł przywitać. i wymiziać się dał, i nie chciał pozwolić odejść.