zima pod Krakowem. przez trzy tygodnie nie miałam okazji, żeby pojechać "na zdjęcia". brak słońca, brak czasu, przeziębienie. wreszcie dziś się udało. zaledwie kilkanaście kilometrów od centrum miasta. jak w baśni o Królowej Śniegu. gałęzie miejscami jak czyste, żywe srebro, dokładnie otulone lodem. kilkaset metrów dalej - już w grubej śniegowej otoce. smutne takie, z załamanymi gałęziami. zerwane linie. pięknie - i strasznie.
niedziela, 24 stycznia 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)