podróży dzień szósty, 23.07.09. Fuveau - Camargue - Saintes-Maries de la Mer - Aigues Mortes - Fuveau
to był TEN dzień, który postanowiliśmy spędzić na plaży, nad morzem. w końcu Lazurowe Wybrzeże zobowiązuje. i to właśnie TEGO dnia zaszło słońce.
od początku - przewodnik mówi - Saintes Maries, najładniejsze plaże, piasek, cudnie pięknie i w ogóle. to jedziemy. przez Camargue - krainę bagien, byków, koni i flamingów. winnic, rzecz jasna - też. polecam bardzo pochodzące z tego rejonu wino szare (odmiana różowego, ale kolor raczej łososiowy, zgaszony - wino rośnie tam na piasku i nigdy nie wybarwia się zbyt mocno, stąd kolor i nazwa), myśmy mieli akurat Franc du Pied - bdb. i jeszcze jedno tam polecam - czekoladę do smarowania pieczywa z różnymi dodatkami. człowiek nieobyty, wziął tylko jeden słoiczek z pomarańczami, i cierpi do dziś. była jeszcze z gruszkami, bananami...naprawdę warto nabyć.
a na miejscu, hmm. po pierwsze - piasek jest. jakiś taki ciemnobury. plaża...szerokości jednopasmowej ulicy. mała, krótka. za to sporo kamiennych nabrzeży i falochronów. woda czyściutka, ale dość chłodna. fale. bo wiatr, prawda, przyszedł. i chmury nawiał. w momencie, jak weszłam do wody, brrrrrrr. wytrzymałam z godzinę, jako zwierzę wodne chciałam uzyskać jak najwięcej, ale naprawdę zmarzłam. wylazłam z wody i siedziałam zawinięta w ręcznik.
o, tak było właśnie:
zebraliśmy się w końcu, bo nijak nie wyglądało na to, że ma się zmienić. po 10 minutach spaceru w kierunku samochodu...oblało nas słońce. chmury rozgonione.ale - o nie. nie. na plażę nie wracamy. spakowaliśmy manatki, niedaleko jest Aigues Mortes - miasteczko z prawdopodobnie X wieku, z którego Ludwik IX wyruszył na krucjatę. z tego okresu zachowały się mury miejskie i wieże, w których więziono hugenotów na przykład (ta wieża na zdjęciu poniżej), he he. miasteczko ładne, pełne - jak zwykle - wąskich uliczek i bardzo starych budynków. senne i gorące.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz